To moja wina.

Przeciętny, zwykły człowiek taki jak ja, nie lubi się wyróżniać. Wolimy iść tam gdzie wszyscy, robić to co wszyscy. Podążamy za tłumem. 
Podobnie było kiedyś i gdy teraz o tym myślę, to naprawdę mi wstyd...



Pamiętam to aż za dobrze.
Szłam razem z tłumem tego dnia. Słońce grzało moją suchą skórę, a sandały obcierały mi stopy. Wszyscy krzyczeli, przedzierali się do przodu. Każdy chciał z bliska zobaczyć to cierpienie. Oni kazali nam krzyczeć, to krzyczałam z nimi: "Na krzyż z Nim! Na krzyż!". A nawet nie wiedziałam, czym zawinił. 
Najpierw kazali go ubiczować. Uderzenie za uderzeniem rozpruwała się Jego skóra. Na twarzach żołnierzy gościły uśmiechy, czynili to z przyjemnością. Śmiali się ludzie obok mnie, więc sama zaczęłam z Niego szydzić. Słychać było oszczerstwa i krzyki. Nie zauważyłam, gdy kropla Jego krwi trysnęła w moją stronę, uświęcając ten odłamek ziemi.



Wyglądał okropnie... Zakrwawione plecy, ramiona. Ledwo stał na nogach. Gdy zakładali Mu koronę, zdawało się, że nie ma już siły, ale wyprostował się, patrząc w niebo. Zrobiłam parę kroków do tyłu, czemu On nie krzyczał, nie płakał, nie błagał o pomoc?
Gdy ruszyliśmy drogą, podążając za tłumami gapiów, niemal czułam Jego ból. Gorącą krew spływającą po policzku. Pragnienie duszące Jego gardło. Strach.
Ktoś obok napluł Mu pod nogi. Ktoś inny rzucił kamieniem. Nie mogłam być gorsza. Podniosłam kamyk i trafiłam Go w rozdarte ranami plecy. Przez ten nagły ból upadł po raz trzeci...
Gdy ktoś zmusił Go do wstania i popychając, do kolejnego kroku, wydawało się, że na mnie spojrzał. Jakby wiedział, że to ja rzuciłam. Że rzucam. Że codziennie Go ranię, krzyżuję, wyzywam. On dzień w dzień przebywa tą samą drogę z świętym drzewem na ramionach, bo idę za tłumem. Bo jestem tylko grzesznym człowiekiem.
Potem pamiętam już tylko gwoździe, które sama wbijałam. Włócznię, którą sama przebiłam Jego bok. Łzę, która spływała mi po policzku.
Oraz chwilę, gdy wisiał na krzyżu i wyszeptał patrząc mi w oczy: "Kocham Cię", wybaczając wszystko. 
Umarł z moim imieniem na ustach.



On mnie kocha. Nigdy nie przestanie. 
Dla mnie cierpiał i dla mnie umarł.
A teraz ja błagam Go, aby zmartwychwstał w moim sercu.
Ale on widzi nie tylko mnie... Pamiętasz tamten dzień? 

~Liv :)

Ps. Za tydzień coś weselszego :D Obiecuję!

Komentarze

Popularne posty