Przełożymy ten sprawdzian?

Istnieją dwie grupy, na które dzieli się szkolne społeczeństwo: 
1) grupa "piszemy to dziś"
2) grupa "przekładamy"
Odwieczny konflikt dzielący nas na dwa zespoły, bywa często powodem do złości. I kto tu ma rację?

Przekładamy, czy piszemy?


Chyba każdy nauczyciel jest już wyczulony na specyficzny wyraz twarzy ucznia wydelegowanego do przełożenia sprawdzianu. Idzie taki przyczajony, dłonie splata i rozplata dziesięć razy na sekundę i jak ognia unika spojrzenia w oczy nauczyciela. Po chwili rozpoczyna próbę nawiązania porozumienia. Próbuje różnymi metodami wzbudzić sympatię, używa do tego wyrażeń typu - "Pani zawsze była dla nas taka dobra..." lub "Tak bardzo pana prosimy, pan jest naszym ulubionym nauczycielem..." 
Najtrudniej jest ująć w słowa argumenty. Czemu nie chcecie tego pisać dziś? Bo mieliśmy masę nauki na inne przedmioty, bo połowa klasy zachorowała, bo mieliśmy za mało czasu na naukę, bo musieliśmy wczoraj patrzeć na mecz Polska : Czechy... (3:1 - rządzimy Polskoo!)
Lecz po całym tym wysiłku i stresie, często udaje się osiągnąć cel. Sprawdzian przełożony na inny termin.

Ale poczekajcie, co z osobami, które nie patrzyły na mecz, nie chorowały, tylko kuły całą noc na zapowiedziany sprawdzian? Są tak troszkę... podirytowane. Może specjalnie odwołały swoje zajęcia i spotkania, by uczyć się do testu, może miały lepsze plany, ale zmobilizowały się i spędziły wieczór z podręcznikami. To się już rzadko liczy.
Bo niby prawda, że skoro się już uczyli i byli przygotowani, to co to dla nich powtórzyć sobie jeszcze raz ten materiał, tylko za tydzień. Ale nie interesuje nas już to, czy tym osobom pasuje kolejny termin, czy akurat dzień wcześniej nie chciały gdzieś wyjść ze znajomymi lub ich babcia nie miała odprawiać osiemdziesiątych urodzin. To już nie nasza sprawa, nie?

Obie strony mają trochę racji.


Wiadomo, że przełożenie jednego czy dwóch sprawdzianów i testów nie jest niczym złym. Ale czy to odkładanie kolejnych wyzwań na później nie jest już po jakimś czasie niestosowne?
 I nauczyciel się złości, i ci którzy chcieli mieć już klasówkę z głowy są zdenerwowani. Choć wiele razy to przesunięcie terminu ratuje nas z opresji, to nie przesadzajmy. Przekładajmy, ale tylko wtedy, gdy serio nam na tym zależy i mamy do tego dobre powody.

A na koniec taka myśl, której autorem jest mój  mądry kolega:

"Mogą sobie przekładać teraz te sprawdziany, ale ciekawy jestem, czy w dalszym życiu tak łatwo poradzą sobie z problemami. Ich nie można tak łatwo przesunąć."
W oryginalnej wersji wypowiedź ta była w naszej gwarze śląskiej, ale po polsku brzmi bardziej poetycko. :P

Zastanówcie się czy nie warto już przy ustalaniu terminu pracy pomyśleć o tym, czy zdążycie się nauczyć. Przekładanie sprawdzianów nie jest grzechem, tylko oddala nas od czegoś co i tak nas czeka.  A pierwsza grupa też powinna czasem ustąpić drugiej, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi i czasem mamy swoje chwile słabości. :)


Ja też czasem cieszę się z przesunięcia terminu, ale bywam i zdenerwowana, gdy cały weekend spędzę na nauce, a sprawdzianu nie napiszę.

~Liv :D


Komentarze

  1. Co do przekładania sprawdzianów, to kiedy nic nie umiem i tematy są trudne, to jestem na tak! A kiedy przekładamy, tylko po to, żeby przełożyć, to myślę, że jest to całkowicie bez sensu :)

    adgam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty