Lepkie macki monotonii.

Trudno nie zwariować. Praca, sen, praca sen, praca sen. Dzień dobry. Do widzenia. Witaj. Żegnaj. Dzień. Noc. Ciągle to samo.
Monotonia pochłania nas w całości. Okryci jej lepkimi mackami stąpamy powoli w każdy kolejny dzień. Nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Wiem co było wczoraj, wiem, co będzie jutro. To samo co dziś. Aż chce się żyć, co nie?
Monotonia, jako królowa manipulacji, nie wypuszcza nas tak łatwo ze swoich sideł. A ja choć jestem zwolenniczką zaplanowanego "od A do Z" życia, staram się walczyć z przesadnym stosowaniem się planu, jestem przeciwniczką tej Szarej Damy.



Załóżmy, że jestem jedną z osób oczarowanych monotonią. Wstaję rano i bez zastanowienia ubieram dżinsy i stary t-shirt ze znaczkiem superbohatera na piersi. Idę do kuchni, gdzie chwilę później siedzę już z kubkiem kawy w dłoni i słucham porannych wiadomości. W szkole zdaję wszystko, co miałam do zaliczenia i zapisuję, czym zająć się w domu. Sprawdziany, kartkówki, zadania. Gadam z ludźmi o o pogodzie, która jest dzisiaj wyjątkowo - taka jak zawsze. Jak zwykle przybijam znajomym piątkę na pożegnanie i odchodzę w swoją stronę ulicami, którymi dziennie się poruszam. W domu jem obiad, zasypiam na pół godziny, a potem biorę się za zadania domowe. W wolnym czasie, na który wyznaczam sobie 47 minut piszę ze znajomymi na fejsie. Potem robię sobie herbatę, z cytryną ( co ponoć jest niezdrowe :O ) i siadam do nauki. Wieczorem po kąpieli przeglądam wszystkie portale społecznościowe, gadam chwilę z rodzicami i idę do siebie, gdzie patrzę na filmiki w internecie.
A potem orientuję się, że już prawie północ i wypadałoby już się położyć. Zasypiam.
A rano wstaję i bez zastanowienia...

Taaa... To czasem tak dobijające, że próbując opisać przykład, po części opisuję sama siebie. ( nie myślcie, że mój dzień właśnie tak wygląda!) Czasem zdarza mi się jednak wpadać w rutynę. Wtedy nie mam w sobie żadnej energii, pasji, koloru. Odhaczam jedynie kolejne punkty na liście rzeczy do zrobienia. Pisząc to teraz, czuję się okropnie. Ile czasu zmarnowałam na takie "odhaczone" dni!
Ostatnio jednak coraz częściej "wyskakuję" poza program i chociaż na chwilę, zajmuję się tym, na co akurat najdzie mnie ochota.



Zwykły dzień, a ja mam nagle ochotę na lody. Idę do sklepu.
Normalny wieczór, a na dworze już ciemno. Siadam w oknie i gapię się na przejeżdżające samochody.
Zwykły wtorek, a przyjaciółki zapraszają mnie na herbatę z jabłkiem. Idę.
Zazwyczaj słucham spokojnej muzyki, gdy znajomy wysyła mi rap, czy utwory disco-polo. Zakładam słuchawki i wsłuchuję się w inne melodie, niż zawsze.

Coś małego, mały szczegół. Kakao zamiast kawy. Spódnica zamiast spodni. Książka zamiast telefonu. Metal zamiast popu.
Małe zmiany, małe zaburzenia, a ile dają. Lepiej się wstaje, gdy czeka się na pełen małych radości dzień. A może zjesz dzisiaj śniadanie na kolację? Czemu nie! W szkole opowiesz o swoich poglądach dotyczących produktów GMO. Albo zaprosisz znajomych na wspólny wyjazd do kina. Czy do teatru. Galerii sztuki?
Zrobisz babeczki i rozdasz je kolegom z pracy. Wrócisz do domu autostopem. Uśmiechniesz się do przypadkowego przechodnia. Rzucisz się na bungee.



Każdy dzień, to odrębna historia. Każda minuta, ma inny smak. Każdy rok, to inna część Ciebie. A z minuty na minutę, z dnia na dzień, z roku na rok, mamy ich coraz mniej... Dlatego, czas rozprawić się z monotonią! Pokonajmy ją, by nie zatrzymywała nas w swoich bezcelowo - nudnych sidłach. Nie warto się zatrzymywać. Biegnijmy w stronę różnorodności. Warto chwytać małe chwile odmienności, bo za parę lat lepiej wspomina się zafarbowane na niebiesko włosy, niż niezliczone dni oddane Królowej Szarości.

~ Liv

Komentarze

Popularne posty