kolano, sinusoida i drabina

Jak to bywa z kolanami, czasem wkurzają człowieka. Niby największy staw w organizmie człowieka, a rybek to tam nie złowimy. Mówiąc o rybach przypomina mi się, że ich pęcherz pławny bierze udział nawet w przekazywaniu dźwięków. Wiedzieliście o tym? Ja też nie, dopóki matura nie uświadomiła mi tego w brutalny sposób w jednym z miliona zadań, które powinnam przerabiać pisząc ten tekst. Ale wracając do kolan...



Pewnego wtorkowego poranka obudziłam się ze spuchniętym kolanem. Nie wiem czemu, po prostu poczułam ból i kolano zmieniło rozmiar przybierając zaczerwieniony odcień. No słabo wyszło i ogólnie odradzam wszystkim stawom kolanowym takie zabawy. Gdy jechałam do lekarza z nadzieją przywrócenia mojej nodze normalnej równowagi objętościowej, stresowałam się tylko tym, by nie było problemów zdrowotnych przed maturą. Bo w moim życiu ostatnio liczy się tylko początek maja. Jednak w chwili wejścia do gabinetu lekarskiego moje ciało przeleciał dreszcz strachu, ale tym razem o moje zdrowie. 



Jak to się dzieje, że mając dobrze (jak sądzę) poukładane wartości, jakiś egzamin zaczyna panować nad moim życiem? Jak człowiek, który wie co w życiu się liczy bardziej, a co mniej, może postawić cele nad zdrowie? Jak to się dzieje, że tak łatwo nam zapomnieć, czym jest nasz czas, nasze ciało, nasz spokój, nasze życie - tylko po to, by całą swoją osobę poświęcić jakiemuś zadaniu.

Nie powinnam tak bardzo się przejmować egzaminem dojrzałości, bo przedkładam głupie wyniki maturalne nad wyniki badań lekarskich. Jednak mimo świadomości, że tak nie powinno być, nie mogę przerwać tej sinusoidy stresu. Wiecie jak wygląda jej wykres? Raz opada, raz się wznosi. Tak samo jest z nami maturzystami. Raz się już poddajemy, rzucamy kalkulatorem i w myślach wysyłamy nienawistne kopniaki wszystkim, którzy wymyślają te całe zadania i wymagają użycia słów kluczy na rozszerzonej biolce. A chwilę później widząc jak wychodzi nam dobre rozwiązanie, zmieniamy nastawienie i sprawdzamy progi na uczelnie medyczne z dumą w oczach. 



Sinusoida taka może być fajna. Ważne, by z upadków szybko się podnosić. Z sukcesów za szybko nie spadać ku porażkom. Chyba najlepiej balansować bardzo blisko takiej linii równowagi. Nie przesadzać z rozpaczą, nie przeginać z ambicjami. Tak samo jest z sinusoidą stresu. Jest on potrzebny, jednak nie możemy wpadać w jego ramiona na długo, bo nas udusi.

Jeśli jest coś, co sprawia, że cierpi przez to Wasze zdrowie, ciało, dusza czy bliscy, to znaczy, że Wasza sinusoida jest pełna ostrych zakrętów - spadków i wyskoków w górę. A chyba jednak lepiej, zdrowiej, korzystniej dla ducha, rodziny, serca, organizmu - dla całego człowieka, będzie przerzucić się na łagodną falę naszego wykresu. Trzeba próbować chociaż zachować jakiś dystans do naszych zadań, obowiązków, celów. Wiadomo, że chcemy jak najlepiej napisać egzamin, jednak nie możemy pozwolić na to, by jego kosztem nasz organizm wykręcał się w bolesnych skurczach stresu. 



Pamiętajmy o tej naszej drabince wartości. Kto tam stoi na górze i skromnie spogląda jak matura wspina się, by kopnąć go w kolano? Ty. Nie pozwól niczemu zrzucić się ze swojej drabiny wartości. Najpierw potrzeby Twojego ciała i duszy, Twoich bliskich i przyjaciół, a potem cele, marzenia, plany i obowiązki. Zrozumiano?

Nie obciążajmy kolan, bo potem bolą. Wygładźmy fale naszej sinusoidy stresu, balansując spokojnie nad osią odciętych. Żyjmy dla życia, nie tylko dla sukcesów. Pamiętajmy, że to my stoimy na górze naszej piramidy wartości. Szanujmy swoje ciało i duszę.

Co za szkoda, że potrafię to opisać, a stosować się do swoich rad przychodzi mi zazwyczaj słabo. Potem moje kolano, wygląda jak po kilku Big Mac'ach.

~Liv

Ps. Dziękuję wszystkim, którzy po mnie krzyczą i zmuszają mnie do spania 8 h.

Komentarze

Popularne posty