nie rozumiem

Nie chcę cierpienia. Jakbym tylko mogła, to kupiłabym największą z dostępnych gumek do gumowania i wymazała wszystko, co koło bólu w ogóle leżało. Wymazałabym go z każdego umysłu, każdego wspomnienia i każdej myśli. Przyniosłabym ulgę wszystkim skrzywdzonym ludziom.
Jednak nie mam takiej mocy.



Gdy odczuwamy fizyczny ból, całe ciało wyczuwa jego obecność. Oddech, zgrywa się z łzami. Trzęsiemy się, słabniemy. Jest tyle różnych reakcji na takie nadzwyczajne stany.
 Jeszcze trudniej jest patrzeć na cierpiącego. Nie każdy jest w stanie patrzeć na płacz dziecka, które złamało rękę i nie wie, co zrobić by przestało boleć. Same spoglądanie na krwawiącego człowieka, może nam sprawiać trudność i przykrość. Ból ciągle nam towarzyszy.

Jednak nie ma nic gorszego od bólu psychicznego. Takie cierpienie jest ogromnym krzyżem. Ból fizyczny da się znieść. Ból psychiczny jednak trzeba zrozumieć i spróbować go pokonać. To nie jest łatwe. Nie wszystkim się udaje.



Czasem potrzeba jedynie czasu, który łagodzi wszystkie rany, uspokaja serce i układa myśli. Czasem pomagają bliscy, przyjaciele, rodzina. Wsparcie ludzi, którzy darzą nas miłością. To bardzo dobry i skuteczny lek. Najczęściej wystarcza. 

Jeżeli jednak ból jest bardzo zakorzeniony, to człowiek przestaje sobie radzić.
 Jeśli doświadczamy krzywd długo, od wielu lat, może od dzieciństwa, a cierpienie przenika wszystkie nasze myśli, i z dnia na dzień otula nas coraz bardziej swoim gorzkim smakiem, to z pozbyciem się cierpienia jest o wiele trudniej. Czas, bliscy, troska - mogą nie wystarczyć.



Dzięki Bogu, istnieje jeszcze wiara. Wierzę, że każde cierpienie ma jakiś cel i znaczenie. Nam może się wydawać nieuzasadnione, wręcz niesprawiedliwe. Sama patrząc na cierpienie innych , nie mogę się doszukać powodu, dla którego można byłoby kogoś tak mocno ranić. Jednak to wszystko się dzieje. Nawet nie zauważamy, ile ludzi wokół ukrywa swój ból, pod promiennym uśmiechem. Nie widzimy ile łez wchłania codziennie miękki materiał poduszek, osób pozornie szczęśliwych. Wokół nas naprawdę jest bardzo wiele cierpienia.

Dlaczego? Czemu ciągle się ranimy, krzywdzimy, poniżamy. Czemu chorujemy, ulegamy wypadkom. Czemu doświadczamy tyle bólu?
Nie wiem. Nie wiem czemu.



Jednak wiem jedno: To cierpienie ma cel. Nasze płacze, nieprzespane noce, przepocone koce, opuchnięte oczy, połamane serca - to wszytko jest częścią jakiegoś większego planu. Planu, w którym uczestniczymy wszyscy. Którego nigdy nie zrozumiemy. Którego spełnienie jest celem naszego życia.

Każdy człowiek otrzymuje od życia tylko tyle bólu, ile jest w stanie wytrzymać. Więc tracąc siły, musimy przywoływać w sobie nadzieję. Musimy wierzyć, że Ktoś tam u góry, wie co robi. Musimy pomóc w dźwiganiu ciężkiego krzyża. Musimy zaakceptować to czego doświadczamy i próbować iść do przodu. Dalej.

Nie chcę cierpienia. Nie rozumiem go. Ale nadzieja, rozjaśnia jego ciemności. To wiara pozwala się mu stawiać. To miłość pozwala nam je przyjmować.

Nie poddamy się.

~ Liv

Ps. Miłość to zbiór poświęceń. Nie bójmy się jej.

Komentarze

Popularne posty