Mój ulubiony kaktus i ja

Na oknie stał sobie kaktus. Babcia kupiła go wnuczce na siódme urodziny. Była wtedy przeszczęśliwa, odbierając prezent i stawiając go na parapecie swojego pokoju. Od razu go pokochała.

Kaktus rzeczywiście był niezwykłej urody. Pławił się w promieniach delikatnego słońca padającego zza okna. Zachwycał swoim kolorem, żywym zielonym. Był idealny. Dlatego dziewczynka bardzo się o niego troszczyła. Podlewała go codziennie konewką, na którą wydała całe swoje oszczędności w niedalekiej kwiaciarni. 



Minęło kilka dni i kaktus zaczął powoli zmieniać swój kolor. Roślina utraciła zdrowy wygląd. Zaczęła gnić. Powoli ginąć. Przerażona siedmiolatka z łzami w oczach patrzyła na chorego kaktusa. Nie mogła pogodzić się z tą sytuacją.

Jak mogłaby pomóc? "Chyba trochę za dużo się napił..." pomyślała. Zdecydowała się więc zrobić co może, by uratować kochany prezent. Czas go przesadzić.

Nowa doniczka "pożyczona" od sąsiadki, gdy tej nie było w garażu powinna się nadać. Trochę ziemi z ogródka i łopatka. Przygotowana wzięła się do roboty. Ostrożnie wysypała zawartość starej doniczki razem z gnijącym kaktusem. Mimo kolców chwyciła go w dłonie i delikatnie ułożyła w  świeżej ziemi. Cały dzień płakała, gdy mama wyciągała jej kolce z malutkich paluszków. Ale jej roślinka miała nareszcie nowy dom.



Mama zabroniła córeczce opieki nad kaktusem, bo przynosiło jej to za wiele szkód. Minęło trochę czasu, nim dziewczynka zapomniała o swoim skarbie. Mama kupiła jej nowy kwiat, który zawsze wyglądał zjawiskowo, a można go było podlewać dzień w dzień. Kaktus zaś zaczynał odzyskiwać siły. Zapomniany na parapecie w garażu, gdzie mało kto zagląda.

Pewnego słonecznego dnia dziewczynka zajęła się płaczem. Kolejny kwiat kupiony przez rodziców wyschnął. Nie wiedziała gdzie odłożyć pustą doniczkę, zeszła więc do garażu. Tam, w małym oknie zauważyła niesamowity widok. Stał tam jej stary kaktus, w tej ukradzionej od sąsiadki doniczce. Prezentował się pięknie. Zakwitnął różowymi kwiatami i wyzdrowiał całkowicie. Wzruszona dziewczynka zabrała swoją roślinkę szybko ze sobą i ustawiła na parapecie swojego pokoju, na starym miejscu. 

Kaktus rozkwitł przez jej starania, dzięki świeżej, niezwilżonej tak bardzo ziemi. Jej troska nie poszła na marne. Wiele kosztowała dziewczynkę ta rozłąka i często poszukiwała ukrytej przez mamę rośliny. I gdy nareszcie znalazła swoją zgubę, już dojrzalsza mogła zająć się kaktusem, który był jej prezentem na siódme urodziny.



Jakby w podziękowaniu za miłość, troskę, ale i cierpienia opiekunki kaktus wystroił się w cudowne kwiaty. Pięknie prezentował się w jej pokoju i zachwycał wszystkich gości.

Teraz dziewczynka i jej roślina już nauczone siebie, trwają ze sobą wiele lat. Ona wie już kiedy i jak go podlewać. Wie jak przesadzać, by się nie pokaleczyć. On zaś zadbany oddaje jej swoim wyglądem swoje dziękczynienie. 

Nie zawsze jest łatwo. Czasem można się pokaleczyć, zapłakać, czy zapomnieć. Ale dobro, troska i miłość zawsze wracają do nas ze zdwojoną siłą. Uczymy się kochać, by móc zostać pokochanym.

~ Liv :*

Ps. To historia wymyślona. Nigdy nikomu nie ukradłam doniczki! A o kwiaty dbać za bardzo nie potrafię :P

Komentarze

Popularne posty