Coś tam jednak widzę

 Myślę, że czytając o mnie, wiele możesz się o sobie samym dowiedzieć. Fajnie tak.

Często jeżdżę autobusami. Przechadzam się ulicami miasta. Krążę po supermarketach, sklepach z ubraniami, księgarniach ( <3). Chodzę i chodzę. Czasem się spieszę, czasem ledwo ciągnę za sobą zmęczone nogi. Bywam radosna, innym razem smutna, innym wystraszona. Wydeptałam sobie już wiele ścieżek, które prowadzą mnie zawsze do celu. Nie widzę potrzeby szukania nowych tras, skoro mam już te sprawdzone i bardzo je lubię.



Ale chodzę w kółko.
No dobra, patrząc z matematycznego punktu widzenia, chodzę w coś na rodzaj elipsy, ale kształt nie ma tu większego znaczenia. Chodzi mi o to, że zanurzając się w swoje rytuały, wiele tracę.

Zapewniając sobie stałość w życiu codziennym, zapewniam sobie spokój. Wiem dokładnie co mnie czeka, co muszę zrobić i ile mi to zajmie. To bardzo komfortowa sytuacja. Mijając dziennie te same budynki, te same miejsca nie zwracam już na nie większej uwagi. Idąc na busa, myślę tylko i wyłącznie o swoim życiu. O moich ocenach, moich problemach, moich kochanych przyjaciołach ( których serdecznie pozdrawiam! ), moim zmęczeniu, mojej euforii, myślę o sobie. A to co dzieje się wokół mi umyka.



Czasami jednak mam przebłyski pewnego rodzaju otwartości serca i zaczynam widzieć. Mijając ludzi na ulicy, spoglądam na nich jak na braci. Tutaj jakaś pani gada przez telefon śmiejąc się,  w drugiej ręce niosąc torby pełne zakupów. Tu mały chłopczyk namawia babcię, by ścigała się z nim do budki z lodami. Na chodniku mija mnie dziewczyna z chłopakiem, który wydaje się być zagubionym. Na pasach zaś zauważam mężczyznę, pędzącego najwyraźniej na jakieś biznesowe spotkanie z teczką w ręku. Wokół tyle się dzieje!

I wtedy powraca do mnie stary zwyczaj, jeszcze sprzed czasów słuchawek/telefonu/uwięzienia w sobie. Zaczynam wpatrywać się w przypadkowych ludzi i próbować odczytać z nich jak najwięcej. I co najlepsze - widzę.



Widzę małą dziewczynkę, która ukrywa w oczach gorzkie przygnębienie. Starszego pana, skupionego na rozwiązywaniu krzyżówek, siedząc na ławce w cieniu. Dostrzegam dziewczynę biegnącą za paczką przyjaciółek, po których zachowaniu dochodzę do wniosku, że ona akurat nie należy. Chłopaka potykającego się na prostej drodze, który szybko, ze zmieszaniem sprawdza, czy aby nikt tego nie zauważył. 

Stając się bardziej spostrzegawczą, staję się bardziej otwarta. Zdarza mi się pytać o samopoczucie osoby, które widzę pierwszy raz na oczy. Uśmiechać się do zamyślonych, czy przygnębionych ludzi. Machać, do znajomych moich znajomych. Gadać o pogodzie z osobą potrzebującą po prostu towarzystwa. Czasem staję się słuchaczem, bo zauważam, że potrzeba wygadania się zaczyna kogoś przerastać. 



Wiele wiele wiele brakuje mi do ideału. Ale z każdym dniem odkrywając emocje, uczucia i problemy innych, odkrywam siebie. 

Muszę wychodzić z wygodnych, wydeptanych ścieżek i zacząć przedzierać się przez chaszcze do odkrywania naszego świata. Wokół jest tyle piękna, a topiąc się w sobie, zataczam elipsę egoizmu.

Podniesiesz głowę i spojrzysz na ludzi obok? Może tak uda Ci się rozpoznać w przypadkowej osobie, samego siebie.


~ Livv

Komentarze

Popularne posty