Francuskie kłamstewka

Nie wiem, czy ujdzie mi to na sucho, ale przywołam sytuację, pewnej kochanej dziewczyny. Jak to czasem bywa, jedno małe kłamstewko może doprowadzić do czarnej dziury kłamstw, która wciąga całego człowieka. Przeczytajcie :D

Tak się składa, że jedna moja (tutaj anonimowa) przyjaciółka zaangażowała się w wymianę uczniowską ze szkołą z Francji. Wymiany, to fajna sprawa. Poznaje się świetnych ludzi, uczy się języków i odkrywa piękne aspekty innych kultur. Ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.



A więc bohaterka naszej historii rozradowana czekała na przyjazd uczennicy z Paryża. Miały przeżyć razem tydzień pełen wrażeń. Gdy zaprosiła nową znajomą do swojego domu, poczuła ukłucie zawodu. Dziewczyna nie odzywała się za wiele. Prawdę mówiąc, milczała większość czasu. Jej sympatyczny uśmiech, nie potrafił zastąpić słów, czy chociaż próby porozumienia. Do tego doszedł jeszcze... jej zapach. To może być śmieszne, ale nasza Francuzka okazała się być właścicielką kilku kotów, których zapach nosiła zawsze za sobą. Nasza poszkodowana dziewczyna, wyprała nawet dla niej kilka ciuchów, które uczennica z wymiany ładnie poskładała i ukryła na samym dole swojej walizki.

Po niezbyt tkliwym pożegnaniu, moja przyjaciółka odetchnęła z ulgą. Ale dopiero wtedy zaczęły się jej zmartwienia. Teraz jej kolej na wizytę w Paryżu, na wizytę u tej Francuzki...
Zatem jedno małe kłamstwo, jest tutaj wskazane. "Mam alergię na koty"  - powinno wszystko załatwić. 

Ogólnie to świetny plan, "alergia na koty" sprawi, że przeniosą ją do kogoś innego i sprawa będzie zamknięta. Ale nauczyciele obu szkół wpadli na rozwiązanie problemu! Kupmy tabletki na alergię, przecież w naszych czasach to żaden problem. No tak, tabletki... Ale przecież wystarczyłoby umieścić naszą bohaterkę u innej uczennicy w domu, nie wszyscy mają koty w tym całym Paryżu. Jednak większość ma (westchnienie pełne irytacji...), a reszta Francuzek zdążyła się zżyć z koleżankami z wymiany i nie chcą rozłąki.



Pozostaje więc tylko jedno wyjście - nauczyciele będą pilnowali, żeby moja przyjaciółka zażywała odpowiednią dawkę tabletek, a jakby to nie podziałało, to poszukają strzykawek z płynem łagodzącym skutki tej anomalii. 
Świetnie! Nie dość, że moja biedna przyjaciółka spędzi tydzień z Milczącą-Francuzką-Pachnącą-Kotami, to jeszcze codziennie będzie kontrolowana przez opiekunów. 

Jedno kłamstewko, takie niewinne... A doprowadziło do tego, że zdrowa dziewczyna pojechała na wymianę do Francji wyposażona w pudełka pełne witaminy C w tabletkach, które mają udawać leki na alergię na koty.
Warto było?



Zaczynając splatać sznur kłamstw, owijamy go sobie powoli wokół szyi.
Spróbujmy czasem uczciwych rozwiązań.
Trzymajcie razem ze mną kciuki, za bohaterkę tego wpisu. Oby pachnąc perfumami francuskimi, z uśmiechem na twarzy wróciła do domu.
Chyba się nie obrazi, że użyłam jej błędu do ostrzeżenia moich Czytelników!

Pozdrawiam Was z całego serca
~ Liv ^^ 

Komentarze

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award
    http://gleamdreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty