pozory mielą

Mam ostatnio przyjemność poznawać wielu nowych ludzi. Moi znajomi pewnie zdradziliby Wam drodzy Czytelnicy, że uwielbiam nawiązywać nowe kontakty, poznawać nowe charaktery i odkrywać dobre dusze kiedy tylko mam okazję. Ale czy już na samym początku znajomości jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić czyjś charakter? Czy sami prezentujemy się z tej prawdziwej strony?

Zaczęłabym od porównania. Ludzie są jak kawa. Mogą kusić swoim zapachem, zachwycać kolorem, mamić kubeczkiem i rozmiarem, ale dopiero po pierwszym łyku dowiadujemy się o ich prawdziwym smaku. O intensywności ich energii, dowiadujemy się po skosztowaniu.



Rodzice zawsze uczyli mnie otwartości na drugiego człowieka, zakładania dobroci w jego sercu i przyjaznych zamiarów. Jednak ostrzegali mnie też przed wiarą w pozory. Bo przyznać trzeba, że często nakładamy na siebie kilka warstw bitej śmietany, nim ktoś rozpozna nasze gorzkie wnętrze. (ja uwielbiam mocną, czarną, gorzką kawę) Myślę, że to taki nasz mały mechanizm obronny. Próbujemy najpierw "wyczaić" jak wygląda i zachowuje się nasze nowe środowisko, nim poczujemy się dość swobodnie, by być w pełni sobą. Często robimy to nie do końca świadomie wlewając w siebie za dużo mleka, czy wsypując kilka łyżeczek cukru za dużo. Jednak z czasem wracamy do swojej czystej postaci. I wtedy okazuje się, czy zostaniemy na pewno zaakceptowani przez nowych znajomych.



Porównaniem tym wcale nie tworzę jakiejś reguły, tylko wspominam początki liceum, gdy zestresowana nowymi ludźmi starałam się zasmakować każdemu, nim znalazłam się w gronie moich najbliższych przyjaciół. Dla mnie różnorodność ludzkich charakterów jest zjawiskiem cudownym. Jest tyle rodzajów kaw - latte, espresso, kawa biała, czarna, intensywna, posłodzona... I często na karcie w kawiarni wszystkie wyglądają kusząco. Wtedy jeszcze patrzymy na nie przez pryzmat pozorów - ceny, wyglądu, dodatków. Ale mija miesiąc, drugi, trzeci i znajdujemy te pozycje w menu, które nigdy nas nie zawiodły. Kawę, która bez względu na wygląd, porę dnia, humor czy stan będzie nam smakować.



Dlatego myślę, że pozory które nakładamy każdego dnia wychodząc z domu, naturalnie powoli będą zanikać. Przestaniemy się ukrywać z zamiłowaniem do tańców ludowych, pokażemy ludziom swoją owieczkę, z dumą zaprosimy ich do swojej pięknej wioski. Zbudujemy zaufanie i oddamy im nasze prawdziwe i czyste serduszka. Ogry mają warstwy i ludzie mają warstwy. Po kolei musimy się z nich rozbierać, by ktoś nareszcie mógł skosztować nas w całym swoim zagmatwanym smaku. A i znajomych starać się po łyżeczce smakować, by wypić kiedyś wspólnie wielki dzbanek przyjaźni, który swoim smakiem przebija najdroższe latte ze Starbucksa.

Ja mam szczęście mieć już kilka ulubionych filiżanek kawy w sercu, ale jak to zwykł mój chłopak twierdzić - kawy nigdy za dużo. Nie zamykajmy się w pozorach. Nie ukrywajmy się w warstwach przypasowania do środowiska. Bądźmy sobą i swoim wnętrzem zdobywajmy dobrych znajomych, świetnych kolegów, prawdziwych przyjaciół. Bo w życiu liczą się właśnie ludzie.


~Liv

PS. Mam nadzieję, że tytuł posta odrobinę Was rozbawił, bo kawę się mieli i wgl. No miało być to zabawne w zamyśle.
PS.2 Nieregularne wpisy, bo studia mają swoje prawa. Nadal jednak pisane od serca.

Komentarze

  1. Ciekawe porównanie i jak najbardziej trafne. Czasami zamiast wybornej kawy pijemy nijaki bełt. Wtedy już wiadomo, że czas na zmiany.
    A propos latte ze Starbucksa - ja tam wolę klasyczną fusiarę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty