niezależny od ładowarki

Każdy, kto w kieszeni, na stoliku, czy właśnie w ręce trzyma magiczny świecący prostokąt wie jak łatwo jest się do niego przyzwyczaić. Ja sama dzisiaj rano przyłapałam się na moim uzależnieniu.  Siedząc już w samochodzie, zorientowałam się, że mój telefon został w domu. W kilka sekund odpięłam pasy i wypaliłam z powrotem biegiem do domu, by chwilę później jechać do szkoły z ulgą obracając smartfona w rękach. Jak bardzo jestem od niego zależna.



Ten moment paniki, który towarzyszy nam w chwili dostrzeżenia braku czegoś dla nas ważnego, jest bardzo stresujący. Pewnie każdy z Was doświadczył już chwytania się po wszystkich kieszeniach, ze strachem w oczach. W głowie już pulsuje tysiące myśli - zgubiłam, rodzice mnie zabiją, tam były wszytskie moje zdjęcia, ratunku! Nie przejmujcie się, widać dotyczy to nas wszystkich, takie czasy nastały. Ale ja chcę tym razem nawiązać do czegoś, co tak często jest niedoceniane, dopóki tego nie zabraknie. Chodzi mi o ładowarkę.



Bez ładowarki nie ma smartfona. Jest ona jak lodówka pełna jedzenia dla nas. Niezbędna. 
Dopóki wszystko działa, bateria naładowana na 100%,  to jest cudnie. Ale gdy - nie daj Boże - ładowarka się zepsuje, zapomnimy jej albo gdzieś ją zgubimy, wtedy jest dopiero źle.




Doszłam niedawno do wniosku, że często nie jesteśmy gotowi na nagłe zmiany planu, zafundowane nam przez życie. Gdy coś idzie nie tak, jesteśmy zagubieni. Zbyt łatwo się przyzwyczajamy do wygodnych i łatwych rozwiązań. Tak często zapominamy o tym jak wiele możemy stracić w jednym momencie. I że wtedy, jesteśmy zdani tylko na swoje siły. Nic nas nie podładuje.

Wystarczy chwila, by stracić wszystko. Los uwielbia sprawiać nam takie niespodzianki. I myślę sobie i myślę, że trudno jest nam być niezależnym. Wszyscy jesteśmy już podporządkowani systemowi. Bo niby jak poradzimy sobie bez internetu, telefonów, komputerów, samochodów... Ja sama tego nie widzę. Ale wiem, że można w tym wszystkim odnaleźć granicę. Żyć w zgodzie ze sobą, ale i z techniką. Potrafić czuć się dobrze, nie mając ze sobą telefonu. Być przygotowanym na zepsucie się ładowarki. Na nagły wstrząs w naszym życiu. Musimy mieć stabilne podłoże i  być nie w pełni uzależnieni od udogodnień.



Nie szkodzi, że ładowarka się zepsuła. Kupię nową, jak uzbieram pieniądze. Pożyczę od kogoś na jakiś czas. Przeżyję chwilę bez telefonu. Bo nie ma sensu się załamywać. Czy wszystko zawsze musi być na miejscu? Najlepiej by było. Ale niestety nikt nie wie, co przyniesie jutro. Więc chcę Was poprosić. Nie dajcie się zmanipulować. Bądźcie niezależni. Niezależni od niczego i nikogo. Bo wszystko co nas otacza, do tego nas tworzy. Ale my - tam gdzieś pośrodku - też jesteśmy ważni. I jeśli coś wokoło nas się zepsuje, musimy mieć siły w sobie, by się z tego wydostać.

Musimy mieć siłę, by i bez udogodnień móc sobie poradzić, Mieć siłę, by być niezależnym.

~Liv

Ps. Przepraszam za zeszło-środowy brak wpisów. Czasem odpoczynek bierze górę.
Ps.2. Ale mi się rozpisało... dzięki, za przeczytanie! 


Komentarze

Popularne posty