Nowy początek

Dziś trochę o moich odczuciach związanych z nową szkołą. Mieliście podobnie? :D



Od czwartej klasy podstawówki marzyłam o pójściu do liceum. Z nauką zawsze radziłam sobie całkiem nieźle, a w przyszłości planuję pójście na studia. Ostatnie trzy lata spędzone w gimnazjum,  nie były łatwe. Tak często siadałam na łóżku i wpatrzona w podłogę marzyłam o zmianie szkoły. Ale udało mi się przetrwać trudne czasy "gimbazy", gdzie nie każdy akceptował mnie taką jaka jestem, gdzie często czułam się bardziej samotna niż chomik zamknięty w klatce. Choć wokół mnie było tyle osób, które znałam od przedszkola, często wydawały mi się obcymi ludźmi. 
Gdy nadszedł koniec roku szkolnego uradowana opuściłam mury gimnazjum, gotowa na przygodę w nowej szkole. Wiele smutnych wspomnień, ale też tych dobrych zostawiłam za sobą, by wkroczyć w zupełnie nowe środowisko.

 Wakacje minęły szybko. Dopiero tydzień przed ich końcem zrozumiałam, że nie tylko jestem podekscytowana, ale również się boję! W mojej głowie przeplatało się tysiące myśli: A co jeśli poziom będzie za wysoki? Albo klasa mnie nie zaakceptuje? Czy nie będę sobie radziła z materiałem? A co gdy nie znajdę tam przyjaznych ludzi? 
Od tak dawna wyczekiwałam pierwszego września, by nareszcie zacząć coś nowego, a tu nagle pojawiła się panika i lęk. Bardzo obawiałam się wsiadając do autobusu o 8:08, razem z grupą ludzi jadących na rozpoczęcie roku szkolnego 2015/16 do pobliskiego miasta. Patrzyłam na twarze siedzących obok mnie pierwszoklasistów zgromadzonych na auli w mojej nowej szkole i poczułam ulgę. Większość pierwszaków kręciło się na krzesłach ze stresu. Jak się później okazało -niepotrzebnie! 

Minął już tydzień od tego wydarzenia, a ja śmieję się teraz z własnej paniki. Dlaczego miałabym sobie nie poradzić, skoro zostałam przyjęta dzięki moim umiejętnością, a z nauką problemów nie miałam nigdy? Czemu miałabym znaleźć się w klasie pełnej wpatrzonych w siebie egoistów? Przecież zawsze znajdą się osoby dobre i otwarte na innych. Nasz świat nie składa się tylko z zarozumiałych, fałszywych i niedobrych istot! Pełne optymizmu, dobre duszyczki istnieją i mają się dobrze. Wystarczy rozejrzeć się wokoło.
 A co jeśli naprawdę sobie nie poradzę?  - Jak to co? Nic! Życie nie kończy się na szkole, na pracy, na nauce i osiągnięciach. Jeśli okaże się, że to jednak za wysoki poziom jak na mnie, to po prostu postaram się nadganiać materiał ucząc się dodatkowo, czy poszukam kogoś do pomocy. A jeśli poczuję, że jednak źle wybrałam idąc do szkoły, w której jestem - przepiszę się. To nie jest koniec świata!

Ludzie wkraczając w nowe środowisko, zaczynając coś, czego nie znali wcześniej naturalnie się boją.  To normalne, że odczuwamy lęk przed nieznaną nikomu przyszłością. Grunt, to nie wpadać w paranoję! Życie może przynieść każdemu z nas niesamowite (czasem te gorsze, czasem lepsze) niespodzianki. Ważne, by nie zrażać się tymi małymi porażkami, kłopotami, które spływają na nas z wszystkich stron świata. Ważne, by iść przed siebie gotowym na szczęście. Być świadomym kruchości życia i potrzeby chwycenia jak największej ilości pięknych chwil. 

Bo co nam z tego, że zdamy maturę na 100%, jeśli zostaniemy bez przyjaciół? Jaką mamy czerpać radość z awansu w pracy, skoro oddala nas on od wspólnych, szczęśliwych chwil z rodziną? Trzeba odnajdywać szczęście każdego dnia, by wieczorem móc stwierdzić: Znowu mi się udało, niepotrzebnie się stresowałem. W dodatku przeżyłem kolejny piękny dzień.

Jak Wy, moi drodzy Czytnicy radzicie sobie ze strachem przed nieznanym, przed przyszłością?

Czekam na wasze opinie - Liv :D

Komentarze

Popularne posty