Jej czerwony płaszcz

Wiał zimny wiatr. Postawiłam kołnierz swojego płaszcza i szczelniej owinęłam się szalem. Wokoło mnie szumiały rozpędzone auta, głosy zgromadzonych ludzi mieszały się z biciem dzwonów ze starej wieży kościoła. Wszystko było głośne, ruch migotał mi w oczach, w głowie wirowało mi od nadmiaru bodźców. Czasem tak mam. Ale udało mi się dotrzeć na cmentarz.



Tam, było słychać tylko pełne nostalgii pieśni wiatru. A rozedrgane zazwyczaj sylwetki ludzi, zastygły na chwilę w miejscu. Wśród pomników i kamiennych nagrobków stała Ona. Gdy tylko uświadomiłam sobie na kogo patrzę, poczułam ostry chłód. Była ładna. Ubrana w czerwony płaszcz, aż do ziemi. W ręku trzymała kalendarz. Uśmiechając się, wydała mi się być dziwnie znajoma.



 W osłupieniu podeszłam do niej. Pociągnęłam ją za rękaw, by zwróciła na mnie uwagę. Nie spoglądając nawet, odezwała się zadziwiająco radosnym głosem. "Nie martw się, czas podzielono sprawiedliwie." Ulga wypełniła mi serce. Chociaż zdezorientowana nie potrafiłam wytłumaczyć dlaczego. Wtem nagły podmuch wiatru rozwiał karty jej kalendarza. Gdy schyliłam się, by podnieść jedną ze stron, nieznajoma zniknęła. Po prostu się rozpłynęła.



Przeszedł mnie dreszcz. Jednak wokół nic się nie zmieniło. Zachmurzone niebo nabierało coraz ciemniejszych odcieni. Ludzie oświetleni blaskiem rozpalonych zniczy pochylali się nad grobami. A ja stałam sama, trzymając w ręku stronę z kalendarza, który zniknął razem z jego właścicielką. Przyjrzałam się kartce. Widniała na niej lista nazwisk, do części z nich przypisane były konkretne daty. Odnalazłam i swoje imię. Rubryka z datą była jednak pusta. Zobaczyłam, że pod moim nazwiskiem widnieje dopisek. Ona musiała celowo napisać dla mnie wiadomość i pomóc w tym, bym sama ją odczytała. Czerwonym atramentem napisała tam: "Ta data, ma być dla Ciebie miłą niespodzianką, nie koszmarnym zaskoczeniem. Możemy się zaprzyjaźnić, możesz też mnie odrzucać. Pamiętaj jednak, że życiem decydujesz co potem. Pamiętaj o mnie."



Westchnęłam i włożyłam kartkę do kieszeni. Ona ma rację. Sama wybieram, sama decyduję. Chyba wolę mieć lżejsze sumienie, wtedy łatwiej odfrunąć w stronę nieba. Muszę coś zmienić, by gdy spotka mnie po raz kolejny, nie była zawiedziona. Jej przyjaźń warto mieć po swojej stronie. W końcu i tak zawsze wpada do nas z wizytą.
Wracałam do domu ciągle wspominając osobliwe spotkanie.
 Przed oczyma wciąż miałam czerwony płaszcz Śmierci.

~ Liv
Ps. Czas przemyśleń, czas skupienia. Proszę o luźną interpretację, tak mi się posklejały dzisiaj myśli.
Ps.2 Memento mori

Komentarze

Popularne posty