tylko nie kajaki

Kiedyś nie lubiłam spływów kajakowych. Rwąca rzeka, zimna woda, kilka godzin machania wiosłami, by popłynąć trochę dalej i utknąć w krzakach. Czy jest w tym choć odrobina radości? Tak, gdy docierasz na metę i sam musisz wytargać ten ogromny kajak na brzeg. No i jeszcze najlepiej wpaść przy okazji do wody. By jeszcze raz sprawdzić, czy nie została na nas jedna sucha nitka. Wspominałam o drugiej głowie na moim czole, gdy oberwałam wielką gałęzią w twarz?
Nie przepadałam za tym sportem. Ani trochę. 



Jednak minęło trochę czasu i odważyłam się po raz kolejny wsiąść do tej plastikowej kapsuły cierpienia. Razem z młodszą siostrą postanowiłyśmy pokonać dość długi odcinek rzeki Liswarta. Ten dzień zapowiadał się świetnie. Niebo zachmurzone, na miejscu zbiórki niedobry żurek, deszcz wylewał się z nieba, jakby była to jego ostatnia szansa na ucieczkę. Na środku rzeki ja i siostra w kurtkach przeciwdeszczowych i śmiesznych butach z gumy, przeznaczonych do sportów wodnych. Dawno nie miałam tak grobowej miny. 



Jednak po chwili, pogoda zlitowała się nad sierotkami walczącymi z żywiołem. Niebo odsłoniło łagodne promienie słońca. Płynęłyśmy w idealnej pogodzie. I szło nam całkiem dobrze... Po godzinie wiosłowania zrozumiałam, że naprawdę mi się to podoba. Zaczęłam rozglądać się wokoło. Podziwiałam wysokie drzewa, latające ważki. Śmiałam się razem z siostrą. Szybko się zgrałyśmy i kajak został okiełznany. Płynęłyśmy szybko i mimo zmęczenia, byłyśmy bardzo szczęśliwe, po dotarciu na metę. Kilku ratowników nawet znalazło się, by pomóc nam wydobyć kajak z rzeki. 
Obyło się bez wywrotki, kolizji, dziury w pokładzie i Olivii w krzakach. Było fajnie.



I tu zrozumiałam. Nie ma co się poddawać i nienawidzić czegoś po jednej, czy dwóch próbach. Nie zawsze wszystko jest piękne za pierwszym podejściem. Czasem trzeba odczekać trochę. Może dojrzeć. Może wrócić z kimś innym u boku. Może spróbować inaczej. 
Może los uderzając nam gałęzią w czoło próbuje powiedzieć: "Hej, człowiek! Daj se spokój, to jeszcze nie teraz. Spróbuj za dwa lata." ? I może to być próba, może nauczka, może czas na dostrzeżenie, że coś nie pasuje. Ale nikt nie zabroni nam próbować, aż się uda. Nie ma co się źle nastawiać, poddawać, załamywać. Tylko zbierać się "zusammen do kupy"* i pokonywać bariery. Pokonywać strach.

To co, kto chętny na spływ kajakowy? Korzystacie z wakacji?

Uściski!
~Liv

* zwrot używany na Śląsku, oznacza - pozbierać coś w całość
Ps. Ile w sercu mam marzeń! Lato takie radosne!

Komentarze

  1. Dobrze, że się przekonałaś, spływy kajakowe to super opcja. Adrenalina, świeże powietrze i przepiękne widoki;) Można nawet pójść krok dalej i kupić sobie kajak i samemu jeździć na pływanie. Kamizelki i kajaki od https://gokajak.com/kamizelki-ratunkowe-9 na pewno świetnie się sprawdzą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty