zabrać na czerwoną oranżadę

Bywa w życiu różnie. Czasami piękny wtorek zmienia się w fatalną kontynuację pechowego poniedziałku. Ludzie wydają się rzucać rozgrzane od nienawiści spojrzenia. Wszyscy wokoło krzyczą i podkładają kałuże pod nogi i przypadkowo popychają nas w korytarzu. To takie okresy czasu, które zapychają nam zatoki swoją mdłością i chaosem jednocześnie. Problem stąpa za problemem. Olbrzymi kryzys pluje nam w twarz jeszcze zanim wyjdziemy z łóżka. Bywa tak. Bywa słabo. Ale wtedy czas na czerwoną oranżadę.



Każdy z was pewnie zna smak tej tradycyjnej gazowanej przyjemności. Łyk tego cukru w płynie jest w stanie podciągnąć nasze zwisające na poziomie pięt kąciki ust i ułożyć je w zgrabny uśmiech. Najlepiej jest w ogóle wybrać się po butelkę oranżady do sklepu, wybrać najładniejszą z nich i powoli delektować się jej smakiem. Rozpływać się nad jej słodyczą, doceniać jej orzeźwiającą siłę. A jeszcze lepiej jest się nią z kimś podzielić. Tym bardziej, gdy w naszym otoczeniu znajdziemy osobę tak samo wdeptaną w ziemię i ochlapaną złym dniem.

Bo czasem mimo, że nie mamy wpływu na nawał nieprzyjemności i z dnia na dzień nie da się wszystkiego naprawić, to myślę że jedną pozytywną chwilą można całować nadzieję. A pamiętajmy, że nadzieja uwielbia naszą bliskość i potrzebuje systematycznych pocałunków.



 Gdy okazuje się, że jest najgorzej, bo przykładowo zrywa z tobą chłopak, psuje ci się samochód, profesor na studiach nie daje ci żyć, zepsuła ci się pralka, ktoś wykupił wszystkie przecenione pierogi w Biedrze przed tobą, a jutro masz siedzieć do 22.40 w pracy, wtedy trzeba zaczerpnąć z butelki pocieszenia. Pomaga w tym oranżada (lub każdy inny mały produkt szczęścia), która w tym jednym momencie daje ci nadzieję, że wszystko co złe w końcu minie. Jak zwykle. Za kilka dni, tygodni czy miesiąc wypijesz oranżadę i zobaczysz, jak wiele się poukładało od czasu ostatniej gazowanej przyjemności.



Wiem, że to nie tak łatwo nagle oderwać się od problemów. Jednak gdy widzimy, że tak nam się akurat nagromadziło smuteczków i trudności, to warto chociaż spróbować skupić się na czymś innym. Gdy robimy coś miłego, nawet małego miłego, to na chwilę nie myślimy o tym niemiłym. To właśnie ta chwila nadziei, że da się poza tymi problemami normalnie żyć. Że minie czas, trochę się pomęczymy i spokój i smak zdrowej codzienności do nas wróci.

Dlatego jeśli czujesz, że jeszcze jeden cios i listopad zwali cię z nóg, to znajdź jakiś kiosk, skocz do Kaufa i otwórz butelkę z czerwoną oranżadą. Odetchnij i pomyśl, że co gorzkie mija, a słodycz zawsze czeka na nas cierpliwie. Pozwólmy nadziei o nas zadbać.

Zachęcam również, do zapraszania przytłoczonych znajomych na puszkę oranżady, gdy widzimy, że no... ma ciężko akurat. Fajnie czasem dać komuś trochę swojego uśmiechu. Fajnie wspierać się i smakować oranżadowego dobra, z dobrymi ludźmi.

~ Liv

Ps. Pozdrowienia dla wszystkich, z którymi miałam przyjemność dzielić się Helleną. (nie płacili mi za reklamę, a szkoda)
Ps.2 Z każdej trudnej sytuacji da się wyjść. Każda zmiana wnosi też trochę dobra. Każdy spacer z oranżadą to miłe wspomnienie.
Ps.3 Czy piwo można uznać za oranżadę?

Komentarze

Popularne posty