Szary? - to mój ulubiony kolor!

Siemka!
Zbliża się koniec października. Na dworze już coraz zimniej, w szkole wysypują się na nas kartkówki i sprawdziany, no i tak daleko do jakiejś dłuższej przerwy od pracy. Nastroje wokoło osiągają stan krytycznego przygnębienia. Tak trudno rano wyjść spod cieplutkiej kołderki, gdy za oknem szaro, a przed nami wizja kolejnego dnia pracy. Ale cóż! Nie ma taryfy ulgowej, wstać jednak trzeba.
Jak popatrzeć na szare dni z tej kolorowej perspektywy?


Za oknem zachmurzone niebo. Chłód, wilgoć, depresja.
Ale czy w tej mieszaninie odcieni szarości nie można dostrzec czegoś niesamowitego?
Codziennie rano, gdy tata podwozi mnie do szkoły, siedzę w tym samochodzie jak cień własnej osoby. Jeszcze nie do końca przebudzona zastanawiam się za jakie grzechy muszę utrzymywać moje biedne oczęta otwarte. Mam przed sobą dzień pełen kartkówek, w dodatku na pierwszej lekcji historia (historia to zło), a do piątku jeszcze tyle długich dni...
Gdy już jakoś udaje mi się podnieść ciężkie powieki, wzrok przenoszę za okno. Poranna mgła okrywa pola, tworzy puszysty koc wokół pojedynczych drzew. Budynki wydają się być takie smutne. Nachodzi mnie chęć pójścia po kolei do kolejnych samotnych budynków i krzyknięcia do nich: "Nie płaczcie, to tylko jesień! Minie!". Ale czy serio jest aż tak źle?


  Widzę jak starsza pani idąc z kościoła chce przejść przez pasy. Stoi zmarznięta i przestraszona. Tata zatrzymuje pojazd, a pani babcia rzuca nam pełen wdzięczności uśmiech.
Dzieciaki ścigają się do szkoły. Opakowane w grube kurtki, szaliki i czapeczki zdyszane biegną co sił ciesząc się z normalnego dnia.
W korku przed nami stoi samochód, a w nim siedzi trójka dobrych znajomych. Z głośników ich radia dobiega piosenka. Dziewczyna i dwoje chłopaków, w trójkę prawie krzyczą "Bo jak nie my, to kto?" i śmieją się, prawie płacząc.
Przejeżdżamy aleją pełną czerwieniących się drzew. Ludzie wokół śpieszą to do pracy, to do szkoły. A jednak ktoś dostrzega piękno pomarańczowego dywanu liści. Siostra zakonna powoli przechodzi obok zrzucających swoje płaszcze drzew. Schyla się, w ręku trzyma bukiet mieniących się odcieniami złota liści, a kieszeń wypełnioną ma kasztanami. Jej twarz rozjaśnia uśmiech.



Wtedy trafia do mnie myśl: Przecież szarość to jeden z najpiękniejszych kolorów. A w połączeniu z lekką barwą optymizmu tworzy piękny dzień!
Uśmiecham się do siebie. O nie, ja się tak nie dam! Czy ta mgła nie jest piękna, a chłód orzeźwiający? Nie mogę marnować całego dnia na sen, tyle mogę dziś osiągnąć. Obiecuję sobie, że po szkole znajdę choć godzinę czasu dla siebie. Zrobię sobie herbatkę, wyjdę na spacer, posłucham muzyki, nazbieram kasztanów, przejadę się na rolkach, pobiegam w deszczu, zrobię orła w dywanie liści! Jest tyle dobrych pomysłów na radość w zwykły dzień. :D


W szkole patrzę na wszystko inaczej, ktoś musi pokolorować też dzień innych! Uśmiecham się dużo, marudzenie obracam w żart. Pozytywnie - dla wszystkich i dla siebie. Nie mogę pozwolić, by moi znajomi marnowali dzień na marudzenie i użalanie się! Przecież i te dni są puzzlami w układance ich szybko mijającego życia! Ta układanka ma być pięknym, pełnym kolorów obrazem. Nie pustą kartką papieru!

Spróbujcie jutro, gdy wstaniecie popatrzeć na dzień jak na ważny element Waszej układanki. To od Was zależy, czy pozostanie on pusty, szary albo czy pokoloruje się pięknymi wspomnieniami!

Spróbujecie?
~ Liv <3

Komentarze

Popularne posty