dlaczego wyrzucam grosiki

Ludzie, którzy znają mnie dłużej wcale nie dziwią się, gdy wracając z "Dino" czy z "Biedronki" upuszczam na ziemię monetę jednogroszową. Zaczęłam praktykować zostawianie w różnych miejscach grosików kilka lat temu. Nie dla marnowania pieniędzy. Nie z braku szacunku dla pieniędzy. Nie z nienawiści do tych monet. Robię to, bo czasem potrzeba człowiekowi znaleźć błyszczącego miedziaka. 



Dzisiaj wieczorem sama dojrzałam błysk na asfalcie, wychodząc z moim pieskiem. Znaleziona moneta jednogroszowa bardzo mnie ucieszyła, choć nie jestem przesądna. Zatrzymałam się i schowałam ją do kieszeni. Grosik to zawsze dobry znak. Fajnie czasem bez powodu znaleźć coś na swojej drodze i zobaczyć, że wokoło milion ludzi, a właśnie ja trzymam monetę w ręce. (może trochę wyolbrzymiłam, u mnie w wiosce nie ma może dokładnie miliona ludzi)



Ludzie potrzebują znaków. Ciągle ich szukają. Na niebie, na twarzach znajomych, w pogodzie. Cały czas społeczeństwo krzyczy do nas - jesteś panem swojego życia! wszystko zależy do ciebie! wejdź do sklepu, bo przecena na kiełbasę aleksandryjską! Ale człowiek ciągle potrzebuje zapewnień od życia. Potrzebuje małych znaków, że przecież wszystko się ułoży. Grosika pod nogami w drodze do szkoły. Zgranych zdarzeń w ciągu dnia. Magicznych przypadków. W głębi serca człowiek ciągle szuka zapewnień.



To całkiem zdrowe, że czujemy się niepewni, nadmiar pewności to chyba choroba. Dlatego poszukujemy utwierdzenia, że wszystko nam się ułoży. Ale piękne jest to, że dziennie doświadczamy wielu zdarzeń, wydających się być przypadkami, a mających ogromny wpływ na całe nasze życia. Wokół nas jest tyle zaszyfrowanych wiadomości, których nie musimy odczytać ani zauważyć. Jednak kiedy doświadczamy trudniejszych dni, obecność tych znaków, tych przypadków, może wnieść ze sobą wystarczającą ilość nadziei, by nas uratować.



A w tym wyciszonym czasie jaki przeżywamy, obecność Kogoś, kto nad nami czuwa jest jeszcze bardziej odczuwalna. Czasem warto popatrzeć pod nogi, zatrzymać się, rozejrzeć i dostrzec, że jest coś ponad nami. I sami nie jesteśmy. I będzie dobrze. I będzie okej. 

A jak znajdziecie grosik, albo przydarzy się Wam nagle coś dobrego, zaskakującego, niewiarygodnego - weźcie to ze sobą do serca. Bo ja nie wierzę w przypadki. Jak coś się tutaj dzieje, to dzieje się dla nas. Zacznijmy się rozglądać, bo wokoło nas jest więcej "grosików" niż myślimy, które tylko czekają, żeby je podnieść i z innym nastawieniem pójść dalej.

~Liv

Ps.  Zawsze, gdy zostawiam gdzieś grosik mam nadzieję, że podniesie go jakaś istotka, uśmiechnie się i pójdzie pewniejsza siebie dalej. Może ta chwila nadziei pozwoli jej podjąć ważną decyzję, przełamać się w danym momencie życia. Może ten błysk niespodziewanego dobra, będzie dla niej ważniejszy niż mogę to sobie wyobrazić? Tak sobie myślę czasem.

Ps.2 Ostatnio dosyć chaotycznie wrzucam wpisy, za co przepraszam. Mogłabym dużo opowiadać i się tłumaczyć, ale dwa słowa wyjaśnią wszystko: klasa maturalna.

Komentarze

  1. Te grosiki to świetna sprawa! Chyba zacznę praktykować : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawia to czasem więcej frajdy, niż znalezienie monety :D Polecam i pozdrawiam ciepło!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty