a ty ile zaliczyłeś?

 
Myśli lubią sobie krążyć. Wstajemy rano i od razu (lub dla niektórych po dłuższej chwili - śpioszki) wpadamy w rytm myśli. Wstać, ubrać się, umyć ząbki, zjeść śniadanko i zostanie nam dokładnie 17 minut na pomalowanie się, spakowanie laptopa i wybiegnięcie na autobus. Potem myśli ciągną nas dalej. Od jednych zajęć do kolejnych. Od punktu do punktu. Od przerwy na lunch w pracy do przerwy na kawę. Od wrócenia do domu, do zjedzenia obiadu. My ciągle łączymy naszym życiem kropki, które wyznaczają nam myśli.

A ja dziś moim myślom wymyśliłam nowe zadanie. Kazałam im odpocząć. Skupić się na tym, co teraz się wokół mnie dzieje. Brzmi to jak cytat z czasopisma dla ludzi sukcesu, ale zdanie to ma trochę inny sens. 



Wyobraźmy sobie każdy kolejny dzień naszego życia na kalendarzu. To nie może być takie trudne, skoro większość z nas musi zapisywać gdzieś nadmiar wydarzeń, by się nie pogubić. Wisi sobie potężny kalendarz nad biurkiem i w nim codziennie odnotowujemy zakończenie dnia. 28 listopada - checked, zaliczone. Codziennie stawiamy parafkę i bierzemy w obroty kolejną datę. Pomyślmy, ile już takich wielkich kartek za nami, ile miesięcy mamy już odhaczonych. Jak świetnie nam wychodzi wypełnianie zadań. Możemy być dumni, że do teraz ciągle jakoś się trzymamy.

Jednak czy kalendarz pełen haczyków daje nam wiele, gdy patrzymy na niego po latach? Czy budzi w nas jakieś emocje kartka zakończonych etapów, które służyły tylko wejściu na wyższy poziom gry?

Mnie to średnio przekonuje. A większość moich ostatnich dni wygląda tak właśnie: Pójść, zaliczyć, wrócić, drzemka, umyć się i spać. Kolejne etapy każdego dnia wypełniam zmartwieniami o etapy dnia następnego i tak w kółko. Zdałoby się to programem do przejścia przez życie z łatwością i bez problemów. Niestety, w tych wszystkich poziomach na które się wspinam z takim zapałem i ambicją, tak często nie dostrzegam esencji życia. Pierwiastka życia. Istoty mojego bycia. 



Taki wyścig, by dokończyć rysunek i połączyć wszystkie kropki, wcale nie musi dać pięknego arcydzieła w zamian. Czy poprzez wskakiwanie z poziomu na poziom i kreślenie szybkich, krzywych linii -  od punktu do punktu, namalujemy coś pięknego i niestandardowego? 

Życie dale nam wiele możliwości, ambicje dają nam wielkiego kopa, społeczeństwo wymaga od nas jeszcze więcej. My gonimy i biegamy, szalejemy między kropkami, zatracając w tym wszystkim siebie. Stając się celami, zapominając o sobie  z teraźniejszości.

I mimo, że cieszenie się chwilą jest trudne, to żeby poczuć dany moment, nie musimy go wychwalać i sławić z każdą jego minutą. Wystarczy, że go zauważymy. Że naszym myślom pozwolimy opłynąć to co w danym momencie czujemy, kim jesteśmy. Że pozwolimy sobie na odetchnięcie i spojrzenie na sytuację z góry. Może wspomnimy dobry dzień w przyszłości i pozwolimy, by on na chwilę przejął kontrolę nad naszą świadomością. Może zamiast na cel, zapatrzymy się na osobę obok, której wcale nie musimy znać. Zobaczymy jej zmarszczone czoło i ustąpimy miejsca w autobusie. Może odezwiemy się do kogoś, kto kiedyś podarował nam czas, a teraz przecina mapę punktów w całkiem innym miejscu niż my.



Fajnie jest też spojrzeć na siebie od swojej wewnętrznej strony. Może porozmawiać ze swoim małym serduszkiem i podpytać go, czy dobrze u niego ostatnio. W niektórych sytuacjach może się okazać, że jedna z naszych aktywności tylko męczy i przytłacza nasze samopoczucie. Może odkryjemy w sobie pokłady energii, którą trzeba wykorzystać w sposób inny, nowy, niepoznany. 
Może znajdziemy w tym całym łączeniu kropek drogę do swojego szczęścia. Zobaczymy, że jesteśmy osobą, która idzie w dobrym kierunku, tylko powinna to robić z większym zaufaniem do siebie.

W każdym z nas tkwi tajemnica. Każdy z nas maluje swoim codziennym życiem inne wzory. Cała magia polega na tym, że nasze dzieło, należy tylko do nas. To my wybieramy jak intensywne krechy stawiamy, jak dobieramy kolory pisaka, jakie kropki przemykamy szybko, a jakie całujemy w czółko na pożegnanie.



Chciałabym kiedyś spojrzeć na swoje życie i ujrzeć w nim piękno mojej codzienności. Piękno spokoju i podekscytowania, zabawy i smutku, odpoczynku i walki, natchnienia i bezradności. Chciałabym wyraźnie zaznaczyć i uczcić każdy kolejny dzień. Zamiast parafki w kalendarzu, zapisać wiersz. Przeżywać dni, a nie je po prostu zaliczać.

~Liv

Ps. nie wdychajcie smogu kochani

Komentarze

Popularne posty