wujek dobra rada

Jesień nadeszła, znów pogoda nie traktuje nas łagodnie, więc wracam pod kocyk i na bloga. Ostatnie miesiące wiele mnie nauczyły. Przyniosły mi nie tylko doświadczeń do kolekcji, błota do butów, euro do portfela, ale i ludzi w serce. A im więcej ludzi wokół, tym więcej lekcji życiowych można wynieść i wnieść w swoje skromne centrum decyzyjne. Najlepiej ogólnie jest znać najlepszy sposób na rozwiązanie każdego problemu. Co zrobić, kiedy sposobów jest wiele i każdy jest tym najlepszym i zaleconym? Przekonałam się, gdy razem z koleżanką miałam umyć podłogę w pięknym pomieszczeniu. To miało być takie proste i przyjemne zadanie. Oj nie było.




Zaczęło się niepozornie. Był to przyjemny, ciepły wieczór w małym miasteczku daleko stąd. Zabrałyśmy wiadro, mopa i koszyk pełen gadżetów do sprzątania. Wyglądałyśmy jak rasowe bohaterki czystego domu w tych gumowych rękawiczkach po łokcie. Każda podłoga pragnęła wtedy naszego pakietu pielęgnacji. A więc...  Zaczęłyśmy po naszemu - mopem podłogę, tak całkiem zwyczajnie. Wtedy nadeszła jedna pani - dobra dusza, pracująca razem z nami. "Oj dziewczynki kochane, ale tutaj podłogę to trzeba potraktować mocniej" - zabrała wiadro i rozlała wodę, martwiąc się, że niedokładnie wykonamy swoją pracę. Posłuchałyśmy więc starszej mentorki, gdy kolejna rada napłynęła z ust innej współpracownicy. "Oh! Taka mokra podłoga! Dziewczyny, przecież tu nie może być tyle piany!" - szybko zamieniłyśmy mopy na suche. Lekko zdenerwowane szorowałyśmy kafle kolejnym sposobem. Kiedy nadeszła trzecia ciocia-dobra-rada, nasze delikatne rączki zaciskały się w pięści na kijach od mopów. Przecież wiemy jak szorować podłogę!



Wróciłam do domu, nadeszła sobota, chwyciłam za mopa i myślałam, że żaden brud nie jest mi już straszny. Wtedy nadeszła moja babcia, a moja egoistyczna pewność spłynęła z brudami w kanał. Nigdy się nie nauczę no. Babcia ma całkiem inne sposoby na połysk. Panie, które z nami sprzątały uczyły mnie czegoś innego. A Perfekcyjna Pani Domu, to wcale nie używa do mycia mopa. I powiedzcie mi teraz, kogo ja mam słuchać? No jakoś ten dom trzeba wysprzątać. Zrobiłam więc coś ambitnego. Przetestowałam każdy ze sposobów używania mopa i opracowałam swoją własną technikę sprzątania, którą będę wmawiała kiedyś z bolesną satysfakcją moim wnukom. Bo po to nam wszystkie te rady, by skorzystać z wielu perspektyw i odnaleźć  w tym swoje spojrzenie (nie chodzi tu tylko o widok czystej podłogi!).

A bywa tak, że 10 tysięcy znajomych radzi nam, jak zachować się w danej sytuacji, co wybrać, jak co odebrać. Czujemy się jak maturzysta, do którego każda z odpowiedzi zdaje się wołać podobnie i nie wie, której ma posłuchać i strzelić. Ja odkryłam, że dobrze w ogóle jest te odpowiedzi widzieć i móc się nimi posłużyć, by prawidłowo odpowiedzieć na pytanie.
 Idziemy przez życie jako jednostka. Sami bierzemy pierwszy oddech i sami kroczymy do przodu. A nasze otoczenie może nas w tym jedynie wspierać bądź nas hamować. Dobrze jest posłuchać każdej rady, która pojawia się w zasięgu naszego doświadczeniowego słuchu i zaczerpnąć z niej naukę. Nie zrozumcie mnie źle. Nie sądzę, że wszystkie rady są dobre. Sądzę, że każda rada ma jakiś sens.



To jak inni kroczą przez życie jest dla mnie dobrą radą. Obserwowanie i uczenie się od otoczenia wydaje się być najlepszym przepisem na ogólnie stabilny poziom egzystencji w środowisku.
 Od kogoś nauczymy się życia skromnego, bo sam żyje unikając szaleństw. Ktoś inny nauczy nas tej samej skromności, poprzez budzące niesmak dzikie bycie.
Szczerości nauczymy się od zawsze szczerej mamy, która zachwyca nas swoją otwartością. Tej samej szczerości nauczy nas fałszywy znajomy, który odrzuca nas zakłamaniem. 
Każda osoba, która przemyka nam pod nogami jest ważna. Każda osoba, której życie choć na chwilę krzyżuje się z naszym, ma wpływ na to kim my jesteśmy. Każda rada jest dobra. To my wybieramy, która z nich jest dobra dla nas.

Podłoga zawsze powinna być czysta, więc z mopem czy bez - biorę się za szorowanie. Tego nauczyła mnie każda z kochanych pań. Nie będzie błyszcząco, dopóki nie wezmę się za robotę. 
Idę więc w tę młodość dalej. Pcham się do przodu i słucham, co krzyczą/szepczą/śpiewają życia ludzi obok. Obserwuję, wynoszę, wnioskuję. Uczę się, podglądam, kalkuluję. Wśród całej armii wujków-dobra-rada trzeba znaleźć swoje JA. Nie jest to łatwe, ale zapewnia nam zabawę do końca życia. 



Przepięknie jest dzielić istnienie z innymi i cieszmy się tym każdego dnia! Uczmy się od siebie jak myć podłogę, jak prowadzić samochód, jak kochać, jak tworzyć rodzinę, jak ubierać się w zimie i jak żyć nadzieją. Mamy szczęście, że każdy z nas może próbować, wybierać, planować i tworzyć. Każdy z nas jest też dobrą radą dla innych. Oby ta nasza rada okazała się być dobrą dla nas samych.

Pozdrawiam i radzę wpadać tu co chwila, bo wracam :>

~ Liv

Ps. Przepraszam za nieobecność dłuższą, zniknęło mi się nagle. Ale wracam z pokorą i nadzieją, że będzie piękniej!
Ps.2 A leci już 4 wspólny rok na blogu! Niesamowite!

Komentarze

Popularne posty