wyprowadzka (ze strefy komfortu)

Pamiętam jak 3 lata temu zakładałam bloga. Byłam przerażona pójściem do nowej szkoły, a jednocześnie podekscytowana nowymi możliwościami. Siadałam pod kocem i popijałam gorące kakałko starając się odrzucić paniczne myśli o jutrze. Okazało się, że w liceum odnalazłam swoje miejsce, przyjaciół, marzenia. Etap, który tak bardzo wystraszył mnie swoją wielkością, teraz jest dla mnie źródłem najpiękniejszych wspomnień i wzruszeń. I uwierzcie mi, drodzy Czytelnicy, że po tych 3 latach czuję się dokładnie tak samo jak wtedy, gdy kończyłam gimnazjum.



Czuję lęk. Naprawdę dostałam się na studia i naprawdę muszę się wyprowadzić z domu. Wszystko co mam teraz przed sobą jest nowe. Przede mną wiele trudności, wiele zagubień i kryzysów,  nim odnajdę komfort w tym całym nowym życiu. Czy będzie to łatwe? Szczerze w to wątpię. Wiem jednak, że muszę sobie jakoś poradzić. W życiu są większe katastrofy niż wyprowadzka na studia.

Jednak w takich sytuacjach, gdy wszystko wydaje się być trudne jak matura z matmy w tym roku, trzeba się uspokoić. Zmiany są w życiu potrzebne i do niego należą. Człowiek siedząc w miejscu, niczego nie osiągnie. Trzeba otworzyć się na możliwości, które spływają na nas z wszystkich stron. Trzeba zaakceptować dorosłość, która przygniata nas swoimi wielkimi obowiązkami i odpowiedzialnością wgniatając nas w ziemię. A na te całe okropne, wszechpotężne zmiany spojrzeć i z tej dobrej strony. Nowe doświadczenia czegoś na pewno nas nauczą. Wśród nowych ludzi, muszą znaleźć się jakieś bratnie dusze. Możemy obudzić swój głos i popłynąć w stronę swoich pasji. Nauczyć się odrobiny niezależności. Uczynić rodziców dumnymi. 



Najważniejsze jednak jest to, że gdy wszystko wokół się zmienia, to mamy fundamenty które nie pozwolą nam zabłądzić za bardzo. Mamy wsparcie. Ja jadąc na studia, nie jadę sama. Wiem, że w każdym momencie mogę liczyć na wsparcie moich rodziców, którzy gdybym tego potrzebowała przyjechaliby całą długą drogę do Krakowa, by uratować mnie przed grypą. Mam siostrę, która zna sposoby, by nakopać mi w pośladki w odpowiednim momencie, bym wzięła się w garść i przestała panikować. Mam przyjaciół, którzy mimo rozjazdu w najdziksze zakamarki świata zawsze oddzwonią, by razem ponarzekać na wszystko co się rusza. Mam chłopaka, który wie kiedy potrzebuję ciepłego kakałka na pocieszenie.



I nie ważne, że tęsknota już teraz łaskocze mnie po sercu. Wiem, że kolejny etap w życiu też będzie dobry. I gdy wrócę, będzie czekał na mnie ten sam dom, za którym będę tęskniła kując na sesję. Dom pełen miłości, akceptacji i pysznych obiadów. 

 Czas podbić ten mały świat. Dlatego, jeśli i Was czekają zmiany, nie bójcie się ich. Z pokorą stawiajcie kolejne kroki do przodu, nie zapominając dziękować za wszystko, co już otrzymaliście od życia. 



Mam jeszcze małą radę. Jeśli wybieracie się na studia i trwa rejestracja na wf, to dokładnie ogarnijcie jak zarejestrować się na fitness. Ja tak pięknie zadziałałam, że jutro jadę kupować czepek. Czeka mnie cały rok pływalni...

 Z okazji urodzin bloga, wysyłam wirtualne uściski i podziękowania. Wszystkiego najlepszego wpatrujący się w niebo ludzie dobroci!
 
~Liv

Ps. Dzięki, za kolejny rok razem. Myślę, że cały wrzesień to nasze blogowe święto. Ja trochę odpoczęłam i teraz nabiorę studenckiego prestiżu, by pisać dla Was regularnie i ładnie.
Ps.2 Jesieni? Uwielbiamy Twoje towarzystwo, ale czy nie za zimna ta nasza relacja?
 

Komentarze

Popularne posty